Pora na drugą część podsumowania!
O skarbach z second-handu, DIY i bizuterii.
Poprzednią część o zakupach i prezentach znajdziecie TUTAJ.
Second-handy to naprawdę fajne miejsca, żeby znaleźć nietuzinkowe ubrania, ale jak wiadomo, nic nie przychodzi łatwo, trzeba się trochę naszukać i zdobyć doświadczenie. Jestem pewna, że gdyby ktoś się uparł, to mógłby ubrać się od stóp do głów w fajne ciuchy z drugiej ręki. Ja tego powiedzieć o sobie nie mogę, bo butów ani żadnego nakrycia głowy nie upolowałam, ale lumpeksowe łupy zajmują pokaźną część mojej szafy.
Cóż takiego udało mi się kupić w second-handzie w ostatnim roku?
Jak widzicie, przeważają okrycia wierzchnie. Tak naprawdę, to będąc "na polowaniu" bardziej skupiam się na szukaniu spódnic czy sukienek, czego po tym zestawieniu zdecydowanie nie widać.
- Najczęściej noszoną przeze mnie rzeczą zdecydowanie była marynarka za 4 złote, tu widzicie ją podczas spotkania blogerek, ale pojawiała się na blogu naprawdę mnóstwo razy: jako okrycie wierzchnie podczas tańczenia Gangnam Style, na spotkaniu w Glitterze, a także w stylizacjach inspirowanych moim ulubionym serialem tu i tu.
- No i popatrzcie na ten płaszczyk. Praktycznie nowy, no trzeba było tylko doszyć ze dwa guziki, kilkakrotnie tańszy niż nowy w H&M, jak się w nim nie zakochać! Często towarzyszył mi tej jesieni, ale pojawił się tylko dwa razy: tu i tu.
- Jak już wspomniałam, na spodnie raczej nigdy nie patrzę, ale udało mi się złowić te hmmm ni to spodnie, ni to legginsy. Tak jak w gimnazjum nosiłam tylko spodnie, których nogawki były tak szerokie, że przesłaniały większą część buta, w liceum królowały rurki, tak teraz coraz częściej wybieram bardzo obcisłe. Chociaż są na gumce, to nie tak do końca legginsy, bo mają kieszenie. Nigdy nie noszę ich tak, jak na zdjęciu z Filmowych Pogaduch Blogerów, ale wtedy akurat tak pasowało mi do przebrania. Zazwyczaj jednak wybieram coś dłuższego na górę.
- Chociaż znajduje się na pierwszym zdjęciu, to piszę o nim jako o ostatniej rzeczy - szary sweter, który noszę tak często, że poważnie obawiam się oto, że zanoszę go na śmierć. Nawet tego posta piszę siedząc w nim przed komputerem! Nie jest to moje własne znalezisko, dostałam go od mamy, która z kolei dostała go od jakiejś koleżanki... I w ostatniej chwili uratowałam go przed wyrzuceniem, bo wg mojej mamy "Kto by nosił coś takiego?!" No jak to kto, ja! I kiedy prezentowałam go w tym jesiennym poście, to zebrał dużo pochwał.
Z tych dwóch DIY jestem najbardziej zadowolona.
- Po pierwsze - kołnierzyk, który podkręci nawet najprostszą stylizację. Pasuje i do sukienki, i do bluzy. Na zbliżeniach w tym poście zobaczycie, że ozdobiony jest tzw. googly eyes, czyli małymi, plastikowymi oczkami. Nie brzmi to zbyt dobrze, prawda? Ale jest efektowne!
- I moja ukochana spódnica! Kiedyś już pisałam, że to trudna miłość, ale zawsze będę darzyła ją sentymentem, bo to efekt moich pierwszych (i jedynych na razie) zmagań z maszyną do szycia. Idealna na wiosnę i lato. I nie ważne, czy asymetryczne spódnice będą w przyszłym sezonie modne czy nie, ja będą ją nosiła, i juz! Kto nie pamięta, temu już spieszę przypomnieć, że skracałam ją dzięki pomcocy Róży Rozpruwacz w Decobazaarze podczas Nocy Muzeów 2012. Co więcej, mnie w tej spódnicy upolował Maciej z Wro Street Fashion podczas Art Around Włodkowica Pimp Up IV. A tu jeszcze jedno, letnie zestawienie.
Żadna stylizacja nie jest kompletna bez dodatków i biżuterii.
- Każdy, kto mnie zna, wie, że mam hopla na punkcie kucyków i jednorożców. Więc ten pierścionek MUSIAŁ być mój.
- Okulary serduszka w panterkę kupiłam kiedyś za parę złotych w markecie i strasznie dotknęło mnie ich zniszczenie (zawsze wkładajcie okulary do torebki w pokrowcu!). Na szczęście, mój ból został ukojony dzięki pięknemu prezentowi, czyli tym razem czarnym okularom.
- Chyba jeszcze nigdy nie nachodziłam się po sklepach tyle, co za tym naszyjnikiem. Najpierw nie wiedziałam, czego szukam - miał być złoto-beżowy, najlepiej z okrągłymi elementami, żeby pasował do sukienki i butów. I chociaż zazwyczaj jest tak, że kiedy się szuka czegoś specjalnego, to akurat jak na złość nic nie można znaleźć, to raz życiu mi się udało. Do tego jeszcze w sklepie, do którego zaglądam bardzo rzadko, czyli w Promodzie.
- Pagony ze srebrnymi guzikami i łańcuszkami to tak naprawdę broszki, które dostałam w prezencie od Lolita Accessories, przyczepiane na ramionach wg uznania do swetra lub marynarki. Są efektowne i z pewnością nie nudne.
KOMENTARZE