The last of the English roses

Trochę więcej słońca, trochę więcej koloru.

Kiedy tyle jest rzeczy, którymi trzeba się przejmować, zajmować, myśleć o nich, fajnie czasem sprawić sobie odrobinę prostej radości. Cóż to może być, oprócz wyskoczenia na mały, przyjemny spacer, zjedzenie pierwszych truskawek czy rozegrania jednej bądź dwóch partyjek (chociaż to akurat słodko-gorzka rozrywka, bo haniebnie bankrutuję)?

Wymyśliłam sobie tymczasowy tatuaż.

Wpadły mi w oko na blogu Urban Beings i chwilę później były moje. Dzisiaj prezentuję tatuaż różę. Strasznie mi się to podoba i miałam niemało frajdy aplikując go sobie na przedramię, jakbym była w podstawówce! Niestety nie mogę za dużo powiedzieć o jego trwałości, bo przykleiłam go w złym miejscu - zapomniałam, że zawieszam sobie na tej ręce torbę ;-)
Nie mogę się już doczekać, kiedy "zaaplikuję" sobie sarenkę i wąsy!



























KOMENTARZE

"

Instagram