Hej dziewczyny, dziś tekst skierowany trochę bardziej do Was :-)
Wyobraźcie sobie, że jesteście po jakimś bardzo udanym zakupie - takim po którym cały świat od razu wydaje się piękniejszy, słońce jaśniej świeci, uśmiech nie schodzi z twarzy. Nie ważne, czy to długo wyczekiwany nabytek czy tylko zaspokojenie nagłego impulsu. Już w myślach układacie te wszystkie piękne stylizacje, okazje, na które możecie ubrać nową sukienkę lub naszyjnik... Chcecie podzielić się dobrą nowiną z chłopakiem, przyjaciółką, kimś z rodziny i wtedy...
I wtedy zostajecie brutalnie ściągnięte na ziemię. Piękny wianek nazwano chabaziami, buty na koturnie - kopytkami, a wymarzone ponczo - kocem. Naszyjnik przyrównano do obroży, zaś modną sukienkę w kratę oskarżono o pokrewieństwo z bazarową torbą.
Cały świat wali się Wam na głowę. Co robić?! Oddać tą piękną rzecz do sklepu, schować głęboko w szafie czy też nie dać się komentarzom (oni na pewno nie znają się na modzie!) i nosić?
U mnie podobnie było z tą sukienką. Jest cudowna - piękny musztardowy kolor, uroczy wzór w serduszka, dziewczęcy kołnierzyk i falbany przy rękawach. A kiedy ubrałam ją pierwszy raz, usłyszałam, że... Och, nawet nie chcecie wiedzieć, co! Jednak sukienka podoba mi się wciąż na tyle, że nie pozbyłam się jej i dzielnie noszę. Poza tym, wystarczy założyć zakolanówki i nikt już nie zwraca uwagi na sukienkę... ;-)
zdjęcia zrobił: Łukasz
KOMENTARZE