Całe Nadodrze to zaledwie kilkanaście ulic. Przedwojenne kamienice, powojenne plomby, trochę pustej przestrzeni i niezabudowanych parcel. I właśnie w tych pustych miejscach powoli zaczyna gościć nowoczesność.
Wciąż dominuje tu zabudowa kwartałowa. Wąskie, często jeszcze wybrukowane uliczki zastawione samochodami i bez grama zieleni otaczają ze wszystkich stron kamienice, które kryją w sobie wiele tajemnic. Gdzieniegdzie ulokowane są bramy, wejścia do magicznych kwartałów. Niektóre z bram już nie straszą, są oświetlone i odmalowane:
Mural na rogu Paulińskiej i Rydygiera, który powstał w ramach społeczno-edukacyjnej kampanii Mowa Miłości.
Zaraz obok znajduje się ogród społeczny,
Na tym samym podwórku znajduje się ładnie odnowiona oficyna, gdzie mieści się Centrum Organizacji Pozarządowych Paulińska 4, a zaraz naprzeciwko jest to serce z kolorowych kafelków "Mozaika Nadodrza", utworzone przez mieszkańców dzielnicy.
Trochę ruiny, a trochę streetart
Nawet w takim miejscu może być kolorowo
Nadodrzański streetart
Wnętrza niektórych kwartałów są naprawdę rozległe. W kwartale Rydygiera / Świętego Wincentego / Chrobrego i Jagiellończyka znajdziemy budynek z murem pruskim, gdzie kiedyś znajdował się zakład ślusarsko-kowalski, "Kontry Kultury", mnóstw miejsc parkingowych, plac zabaw i "Ekocentrum" (na zdjęciu poniżej z prawej strony).
Jest to jednak żywe miasto, a nie skansen, w którym za wszelką cenę trzeba zachowywać rozpadające się budynki i nie wolno wprowadzać nowych elementów. I tak przeszłość przegląda się w świetlanej przyszłości.
I tak to później wygląda. Zburzono pawilon handlowy przy Pomorskiej i w otoczeniu kamienic powstał taki oto budynek. Na wizualizacjach wygląda to zdecydowanie lepiej, ale głównie dlatego, że sąsiednie kamienice przedstawiono jako pięknie wyremontowane i nie ma śladu po koślawej drodze; przynajmniej wizualizacje nie oszukiwały co do tego, że będzie tam jakaś zieleń wysoka, co niestety często się w takich sytuacjach zdarza.
![]() |
źródło: FM°, dolny-slask.org |
Tu widok od ulicy Ptasiej
Kolejna budowa przy Ptasiej, tak to będzie wyglądało.
Budynek usługowy "Medicus"
Biurowiec Dubois 42
Dubois 42 i Kurkowa 14, które powstały w miejscu dawnej bazy śmieciarek
Rusztowanie i schody jako metafora postępu
Przeszklenia, geometryczne formy; nic, tylko się cieszyć, w końcu te zmiany w tkance miejskiej, to zmiana na lepsze, prawda? No właśnie okazuje się, że nie dla wszystkich. W takich nowych budynkach standard życia jest oczywiście lepszy (nie trzeba palić węglem czy wspinać się na najwyższe piętro po obdrapanej klatce schodowej), remontowane są drogi i chodniki, można mówić o ogólnej rewitalizacji obszaru. Ale wyższe są też koszty życia w takich nowych budynkach, czy nawet w odnowionych kamienicach podnoszony jest czynsz. Przede wszystkim takie nowe inwestycje przyciągają zupełnie inny typ mieszkańców (zazwyczaj bogatszych, młodszych i lepiej wykształconych), dla których powstają nowe punkty usługowe i handlowe - wegańskie knajpki, droższe sklepy i butiki, na zakupy w których dotychczasowi mieszkańcy nie mogą sobie pozwolić. Te przemiany zachodzące w mieście nazywa się gentryfikacją (możecie też poczytać o tym zjawisku w nowojorskim Harlemie) i nie można do końca określić, czy jest to dobre czy złe zjawisko. Na Nadodrzu nie rozpoczęło się ono z resztą wraz z powstawaniem nowoczesnych apartamentowców, tylko wcześniej, wraz z pojawieniem się tam pracowni artystycznych, których przyciągnęły tam niskie koszty wynajmu.
Wydaje mi się, że trochę tak było podczas Nocy Nadodrza - owszem, sporo osób wzięło w niej udział, ale głównie byli to goście z innych części Wrocławia, którzy chcieli poznać artystyczne Nadodrze, a nie mieszkańcy tego obszaru. Pozostaje tylko patrzeć, jak to wszystko się rozwija - może za parę lat nic już z tego obecnego Nadodrza nie zostanie, kto wie...
PS A tak swoją drogą, to te nowe budynki wyglądają trochę modernistycznie, prawda? ;)
KOMENTARZE