Są takie rzeczy, których się nie wybacza. Tego, że ktoś nazwie Twoje rodzinne miasto pipidówą czy końcem świata, gdzie wrony mają pętlę i zawracają. Albo jak ktoś nie umie odmieniać nazwy Twojego miasta (w Lubinie, a nie w Lubiniu, a już na pewno nie w Lublinie, do diaska!). Ale tak naprawdę to tak jak z młodszym rodzeństwem - my możemy je szturchać, przezywać czy w ramach starszeństwa wybierać sobie lepsze słodycze, ale niechby ktoś inny próbował coś złego temu rodzeństwo zrobić...!
Lubin nie jest aż taką pipidówą, ale miastem z bujnym życiem miejskim też nie można go nazwać. Natomiast torba sprezentowana mi przez Japier Papier tak mi się spodobała (no popatrzcie na te domki!), że noszę ją wielką z radością, także poza Lubinem - a niech patrzą i widzą, skąd jestem! :D
Ale nic tak nie mówi o Lubinie, że jest pipidówą, jak ogrodzona łąka na środku rynku 😂 Dobrze, że już nie dziura! Za to po drugiej stronie - kolorowe kamieniczki wybudowane kilkanaście lat temu.
Więcej lubińskich zdjęć znajdziecie na blogu i Instagramie:
KOMENTARZE