Ostatnio u Agaty z bloga Nietransparentnie przeczytałam takie słowa:
Poza tym, czułam też zupełną odmienność tego miejsca. Wszystko wydawało się być zrobione tak jakby trochę w inny sposób.Wprawdzie zostały wypowiedziane o Szczecinie, ale ja dokładnie tak czułam się w Poznaniu. Architektura znajoma, przestrzeń taka nasza polska, ale miałam takie tingling sensation, że coś jest nie tak, że wszystko jest nie na swoim miejscu - ale nie tak zupełnie, tylko odrobinę przesunięte. Czy ktoś rozumie, o co mi chodzi? W końcu w takich chorwackich miasteczkach czy skandynawskich miastach też wszystko jest inne, ze względu na inną kulturę i odmienne warunki klimatyczne, co ma przecież olbrzymi wpływ na planowanie miasta. Może tam po prostu spodziewam się odmienności? Albo oznacza to, że Poznań może poszczycić bardzo wyjątkowym genius loci?
Genius loci według mitologii rzymskiej to opiekuńcza siła, coś, co sprawia, że dana przestrzeń jest jedyna w swoim rodzaju.
Żałuję, że mam tak mało zdjęć przedstawiających to, o czym Wam opowiadam. Może gdybym miała więcej czasu podczas ostatniej wizyty i wzięła udział w photowalku w ramach Blog Conference Poznań, to mogłabym pokazać to, co mnie tak poruszyło w Poznaniu - a może atmosfery tego miasta nie i tak nie udałoby mi się uchwycić na fotografiach? Pozostaje mi tylko wybrać się tam ponownie.
Co ciekawe, Genius loci to również nazwa... rezerwatu archeologicznego na poznańskim Ostrowie Tumskim. Czyli moje skojarzenie z tym łacińskim termnem, który poznałam na studiach, nie było takie zupełnie od czapy.
Domki budnicze na poznańskim rynku - renesansowe kamieniczki czy... modernistyczny blok? ;)
W sumie to chyba do czasów studiów nie miałam styczności z Poznaniem. Oprócz IKEI oczywiście - to tam jeździło się, zanim powstała we Wrocławiu. Jedna z wizyt wiązała się z Pyrkonem, czyli z festiwalem fantastyki, ale wtedy też trzymałam się okolic Targów Poznańskich. Za to zawsze słyszałam o koziołkach, jaka to nie jest atrakcja, jakie to to tłumy nie ustawiają się na rynku w samo południe.... Przyznajcie się, że też uważacie, że koziołki są totalnie rozczarowujące.
Niektóre z tych zdjęć pochodzą z czasów przedblogowych (to te pochmurne i mgliste), ale te miejsca akurat chyba aż tak się nie zmieniły.
Jedna z uliczek w okolicy rynku i klatka schodowa w kamienicy na Łazarzu:
Kamienice na Łazarzu
Ezoteryczny Poznań przemykał w piosenkach Pidżamy Porno, bo jak powszechnie wiadomo, jestem złodziejem zapalniczek.
Jest tu kilka takich miejsc
Gdzie nie warto się pałętać
I jest kilka takich miejsc
By zapomnieć i pamiętać
Pac-Man nad jeziorem Malta i galeria handlowa Avenida:
Dworzec i galeria w jednym - w niektórych miejscach wygląda to bardzo ciekawie (chociaż z daleka naprawdę przypomina chlebak), ale jeśli chodzi o komfort podróżowania to jest to chyba najmniej przyjemny węzeł przesiadkowy, z którego miałam okazję korzystać.
Dla najcierpliwszych i najdociekliwszych, którzy dotarli do końca wpisu czeka przypomnienie o poznańskich plakatach - pamiętajcie o używaniu #PLAKATodRYKOSZETKI :)
KOMENTARZE