Nie wiem, gdzie podział się styczeń. Nie działo się zbyt dużo, nie było intensywnie. Mróz i szarość za oknem rekompensuję sobie zielenią w mieszkaniu - niedługo zabraknie parapetów.
Tymczasowo postawiłam nawet roślinki na nowym blacie - nie wiem już, jak można było żyć bez blatu. A czasopismo "Pismo" i książkę "Księgę zachwytów" polecam bardzo, zachwycam się każdą stroną.
Styczeń to jeszcze rozliczanie się ze starym rokiem (taki był mój 2017), ale też witanie się nowym. Nie może się obyć wtedy bez kalendarza - najlepiej kieszonkowego i ściennego. A taki wrocławski kalendarz naścienny może zagościć też u Was.Post udostępniony przez Natalia Wąsik (@moi.nob)
Mały łobuz, którego w zeszłym roku odebrałam jako nagrodę w Zielarni podczas jednej z Nocy Nadodrza tak wyrósł, że zaraz opuści swój ikeowy domek!
Zimą do owiec trzeba zaglądać codziennie - przypilnować, czy nie brakuje im siana lub czy jakaś owca nie utknęła w płocie. Takim stadem trzeba się zajmować! Moja mama dzielnie się owieczkami opiekuje, a ja raz na jakiś czas pojadę pomóc.
Tak prezentuje się Lubin zimą:
A tak Wrocław:
Look up!
We Wrocławiu są takie miejsca oznaczone specjalnymi kaflami, które mają zachęcić do zadarcia głowy do góry i dostrzeżenia pięknych detali.
Zauważyliście je kiedyś?
Opublikowany przez Rykoszetka na 28 stycznia 2018
W styczniu odświeżyłam trochę serię o Serialowych Miasteczkach:
KOMENTARZE