Ach, pojechać do Zakopanego i zakochać się... Spoglądać na majestatyczne szczyty, spacerować po Krupówkach trzymając się za ręce, kupować sobie pasujące do siebie papcie z owczego runa...
Zacznijmy od oczywistej oczywistości - tak, w tytule jest błąd. Jeśli wszedłeś na mojego bloga napisać mi, że się pomyliłam, to przepraszam, ale muszę to powiedzieć - mam Cię!
Piosenka Sławomira jest wszędzie, a już na pewno na okrągło pojawia się w radiu. Sama liczba odsłuchań na youtubie mówi o popularności "Miłości w Zakopanem". Może się podobać, może się nie podobać, ale nie sposób odebrać jej waloru edukacyjnego. Już chyba każdemu na stałe wdrukuje się do głowy, że jak miłość, to tylko w Zakopanem.
"W Zakopanym" to dosyć popularna forma w mowie, ale Sławomir ma rację - powinniśmy mówić i pisać "w Zakopanem". Jeśli mu nie wierzycie, to może profesor Miodek Was przekona:
Nazwy miejscowe rodzaju nijakiego zakończone na -e i odmieniające się przymiotnikowo mają w narzędniku i miejscowniku końcówkę -em.Pewnie sami macie na myśli jeszcze kilka takich przykładów, bo jest zdecydowanie więcej takich wprawiających z zakłopotanie nazw geograficznych - na przykład Góra znajduje się w powiecie górowskim, a nie górskim! Mnie wciąż zaskakuje, kiedy ktoś odmienia w Lubiniu zamiast w Lubinie (albo wręcz myli z Lublinem).
Inne przykłady takich nazw:
- Wysokie Mazowieckie − w Wysokiem Mazowieckiem,
- Ruciane-Nida − w Rucianem-Nidzie,
- Krasne − o Krasnem,
- Blizne − w Bliznem.
![]() |
autor zdjęcia: Katarzyna Targosz, Matka na szczycie |
Tatrzańskie szczyty uwielbiam za to oglądać u Matki na szczycie (sami popatrzcie na to zdjęcie u góry!) - z takiej odległości zdecydowanie mogę je podziwiać.
Są takie dni...
… kiedy można się tylko zachwycać i wszelkie słowa są zbędne!
Są takie zachody słońca, kiedy człowiek czuje się bardzo malutki wobec potężnego piękna natury.
Są takie miejsca, które pokazują, jak ten świat jest wspaniały!
Katarzyna Targosz, Matka na szczycie
Ale nawet jeśli moja wizyta w tych okolicach ograniczyła się tylko do jednego dnia dziewiętnaście lat temu (po prawej piękna, fotograficzna pamiątka - na pewno teraz w takim ortalionie zadałbym szyku na ulicach!) nie oznacza, że nie wiem nic o Zakopanem. Może naczytałam się za dużo opowieści Magdaleny Samozwaniec o życiu w przed i międzywojennej Polsce. Nic na to nie poradzę: "Zalotnicę niebieską" o Marii Jasnorzewskiej-Pawlikowskiej i "Marię i Magdalenę" o życiu sióstr Kossakówien czytałam po kilka razy.
Aż do wybuchu drugiej wojny światowej Zakopane odgrywało w Polsce rolę wielkiego literacko-artystycznego klubu. Kto z braci artystycznej raz łyknął tego zaczarowanego powietrza, musiał już albo przyjeżdżać tu kilka razy dor oku , albo też tak czuł się wszędzie źle, że osiadał w Zakopanem na stałe.
Magdalena Samozwaniec "Maria i Magdalena"
![]() |
fot. Marek Podmokły dla Agencja Gazeta |
Takie jest moje romantyczne wyobrażenie o Zakopanem. Tym bardziej mi przykro, kiedy w corocznym plebiscycie na najbrzydszy budynek w Polsce, czyli Makabryłę (a makabryły to jeden z ośmiu miejskich potworów wprost z horrorów, których należy się wystrzegać), pojawia się zakopiańska willa. Zaprojektowana właśnie w dwudziestoleciu międzywojennym przez Karola Stryjeńskiego, Willa Monte dziś ginie pod paskudną nadbudową. Jaki jest sens takiej "przebudowy"?! Jeśli popatrzy się na wizualizacje, to z oryginalnego budynku praktycznie nic nie zostanie, jedynie zarys kształtu na frontowej elewacji, więc sensu chyba jednak nie ma w tym żadnego.
Dziś do północy możecie oddać swój głos: Makabryła 2017 - głosowanie. A jeśli Wasz wzrok przyciągnie pałacyk ślubów w Słupsku, to mam dla Was dobrą wiadomość - kolumienki zostały zlikwidowane!
KOMENTARZE