Zawsze, kiedy widzę opuszczone budynki, serduszko mi się kraje. Taki potencjał zmarnowany! W historii takich miejsc zawsze przewija zaniedbanie przez ludzi - wojny czy pożary odciskają swoje piętno, ale dopiero obojętność ludzi doprowadza je do całkowitego rozpadu.
Dziś chciałabym Was zabrać do pałacu w Bełczu Wielkim, niewielkiej miejscowości położonej malowniczo nad Odrą, do której trafiliśmy tropiąc przygody na motorze.
Tak się prezentował w latach 30.:
Równie wielkie wrażenie robi sala kominkowa z polskim orłem na ścianie. Piękny sufit, delikatna mozaika na podłodze - szkoda, że tylko tyle pozostało. W innych pomieszczeniach nie ma śladów po dawnej świetności i arystokratycznych właścicielach.
Jeszcze trzy lata temu w pałacu można było znaleźć wiele pamiątek poprzednich lokatorach (pomoce szkolne, metalowe urządzenia), teraz nie zostało już prawie nic. A akurat w Bełczu wojna nie poczyniła szkód, wnętrza remontowano też w latach 80. i 90 - stąd farba olejna na ścianach czy całkiem nowoczesne łazienki na piętrze.
Gabinet dyrektora i sala gimnastyczna to pozostałości po funkcjach, które pałac pełnił pod koniec ubiegłego wieku - szkoła rolnicza, zakład wychowawczy, ośrodek wychowawczy dla dzieci z różnymi zaburzeniami. Od tamtej pory budynek stoi opuszczony, a pamiętają o nim tylko miejscowi i miłośnicy urbexu.
Dwa lata temu wydarzyła się kolejna katastrofa - przez 10 godzin płonął dach pałacu. Najprawdopodobniej było to podpalenie. Koszty potencjalnej odbudowy znacznie wzrosły, a szanse na nią zapewne znacznie zmalały...
Chociaż wejście do pałacu jest ogólnie dostępne i nie jest bronione przez żadną tabliczkę, do tego nie grozi tam nikomu raczej żadne niebezpieczeństwo (chociaż na schodach bez barierek trzeba uważać!), to dziwnie czułabym się polecając Wam pałac w Bełczu Wielkim jako miejsce, które koniecznie musicie zobaczyć. Mam wrażenie, że im więcej osób będzie wiedziało o tym pałacu i do niego zaglądało, tym szybciej popadnie w całkowitą ruinę. Idąc tym tokiem rozumowania, nie powinnam tak naprawdę publikować tego wpisu... Ale może chociaż jakąś myśl w Was zaszczepię, że nawet jeśli skusi Was taki urbex, to zrobicie to z głową, jako pamiątkę zabierając tylko zdjęcia i wspomnienia.A na sam koniec mały bonus - zdjęcia z opuszczonego kościoła, również w okolicy Głogowa.
Kościół św. Heleny i jeden dom - tyle pozostało z podgłogowskiej wsi Wróblin Głogowski. Wieś opustoszała przez pobliską...
Opublikowany przez Rykoszetka Niedziela, 5 sierpnia 2018
KOMENTARZE