Kolorowe podwórko na Roosevelta


Czy wspólne to znaczy niczyje?

Nic tak nie przywiązuje nas do danego miejsca, jak wkład naszej pracy wniesiony w jego ulepszenie. Oprócz czasu i uwagi przelewamy w to również kawałek serca. I wtedy - choć wspólne - staje się też nasze. A swoim trzeba się opiekować.

Często to, co publiczne, ogólnodostępne, odbieramy jako tak naprawdę niczyje. Bo przecież pilnują tego jakieś miejskie urzędasy i to wcale nie znaczy, że to należy do wszystkich mieszkańców. Taki sposób myślenia sprawia, że nikt nie poczuwa się do dbania o swoje otoczenie. Po co wrzucać śmieci do kosza, można rzucić na trawnik, w końcu to nie mój trawnik, a i tak przyjdzie ktoś i to posprząta, co mnie to, pani! I tu wchodzi cała na biało partycypacja społeczna (czasem lubię używać takie trudne słowa, ale spokojnie, jest przecież Miejski Słowniczek!). Chociaż zazwyczaj używając takiego pojęcia ma się na myśli nieco większe zaangażowanie mieszkańców w sprawy ważne dla ich społeczności (lokalne wybory, budżet obywatelski, udział w konsultacjach społecznych), a nie malowanie fantastycznych stworzeń na ścianach XIX-wiecznych kamienic. Ale hej, od tego się zaczyna! Powoli, od spraw najbliższych i codziennych buduje się zaangażowanie i świadomość, poczucie wspólnoty i przynależności, które dobrze wykorzystane, przyniesie same korzyści.



Dlatego artyści z Ośrodka Kulturalnej Animacji Podwórkowej przy ul. Roosevelta 5A we Wrocławiu nawiązali współpracę z mieszkańcami pobliskich kamienic, żeby stworzyć coś wyjątkowego, coś wspólnego. Na 250 metrach umieszczono podobizny lokatorów i ich pupili (chociaż z tymi dwoma psiakami jest chyba coś nie tak...), kibiców sportowych, jest wiersz, rajski ogród, oceaniczne głębie. To taki mural-niemural - oprócz malunków są tu też ceramiczne wstawki, a na jednym z trawników pręży się rzeźba kota. No i sami mieszkańcy dostarczają nowych elementów 3D, tak jak te deski w jednym z zakamarków.

Kilka lat później w podwórku po drugiej stroni ulicy powstała kolejna taka inicjatywa, tym razem skupiona bardziej na sztuce najsłynniejszych malarzy - o tym podwórku też już pisałam.

Zaczęliśmy malować – najpierw na papierze, później na płótnie, tworzyć rzeźby. Wcześniej nie znaliśmy się za dobrze. To podwórko nas połączyło. Poznaliśmy też ludzi, którzy mieszkają kilka ulic dalej.
mieszkanka Maria Żelazna w dla wroclaw.pl





KOMENTARZE

"

Instagram