Chociaż to podobno w Jasmund jest najpiękniejszy widok na kredowe klify Rugii (na pewno są tam one najbielsze), to wcale nie znaczy, że to jedyne miejsce, gdzie warto się wybrać i przespacerować. Właściwie każdy półwysep to niższe i wyższe stromizny, pod którymi spacer daje niesamowite wrażenia.
Ze względu na specyfikę zwiedzania w Niemczech, o której wspominałam ostatnio opowiadając o Parku Narodowym Jasmund, nie ma tu wielkich tłumów. Mam wrażenie, że większość podziwia klify z góry, a jeśli z kamienistej plaży, to tylko niedaleko miast czy wygodnych zejść.
Jest jeszcze jedna sprawa, o której muszę wspomnieć w kontekście podróżowania po Rugii - to kraina bez zasięgu i Internetu, więc wszelakie mapy lepiej mieć ze sobą papierowe lub zapisane offline. A i wtedy lepiej do końca im nie wierzyć - zejście na plażę pomiędzy Tronem Królewskim a drugą majestatyczną skałą, Wiktoria, jest po prostu nieczynne. Stąd też nici z planu przejścia plażą od Jasmund do Sassnitz. Wróciliśmy do samochodu przez bukowe lasy i wybraliśmy się na spacer od drugiej strony, od strony miasta. Czyż nie jest pięknie?
Kolejnego dnia postanowiliśmy wybrać się na Kap Arkona, czyli najbardziej wysunięty na północ fragment Niemiec. Główne atrakcje to oczywiście klify, a także dwie latarnie morskie (co jest bardzo rzadko spotykane!), malownicza wioska rybacka Vitt, mocno turystyczne Putgarten, udostępnione do zwiedzania bunkry, pozostałości wczesnośredniowiecznego grodu, unosząca się w powietrzu aura świętego, słowiańskiego miejsca.
Putgarten
Vitt
"Biała" kaplica w rybackiej wiosce Vitt na Rugii.
Stuletnia budowla tradycyjnie była bielona, ale... nie do końca....
Opublikowany przez Rykoszetka Czwartek, 25 lipca 2019
Z Vitt ruszyliśmy w kierunku najbardziej wysuniętego na północ klifu tego najbardziej wysuniętego na północ półwyspu. Chociaż na niektórych mapach nie ma tam wytyczonej ścieżki, to już ustaliliśmy wcześniej, trzeba brać na nie poprawkę - oczywiście schody prowadzące pod same latarnie morskie też były nieczynne.
Miłosz dla skali
Niestety nie wiem, co to za tajemnicze ruiny.
Widoki ze ścieżki wzdłuż szczytu klifów
Widok z wyższej z latarni morskich
Tam za tą drugą latarnią morską widać pozostałości Jaromarsburg, pradawnego grodu. Niestety, ścieżki w jego okolicy są również pozamykane. Intensywna erozja sprawia, że metr za metrem święte miejsce Słowian znika w morzu, a mapy turystyczne nie nadążają za tymi zmianami.
Mała latarenka, przeniesiona z innego miejsca i ta duża, na którą się wspięliśmy.
Z punktu widokowego w drodze do Vitt
Żadna wyprawa nad morze nie jest kompletna bez obserwowania zachodu słońca
Na koniec - Pan Dronowiec i jego dzieło
KOMENTARZE