Pierwszą książkę z serii o Harrym Potterze dostałam od Mamy na Mikołajki. Miałam wtedy już dwanaście lat, więc w dniu jedenastych urodzin nie czekałam na sowę z Hogwartu. Do dziś uważam, że to jedna z piękniejszych historii, jakie w życiu czytałam.
Nigdy nie zapomnę, jak z niecierpliwością czekałam najpierw na kolejne książki, a później na ekranizacje filmowe. Nie zapomnę, jak z Kuzynką poszłyśmy do księgarni i wyczekiwałyśmy wybicia północy, żeby już w końcu można było kupić szóstą część i zatopić się w czytaniu. Siedziałam wtedy do rana, czytając i opłakując śmierć Dumbledore'a. Filmy lubiłam oglądać z kolegą, który bardzo dobrze znał książki i mieliśmy ochotę krzyczeć na całą salę kinową, że źle to nakręcili, bo w książce było inaczej! Teraz moja młodsza Siostra pokochała tę serię i od czasu do czasu urządza nam magiczne maratony filmowe. :) (kapelusz czarownicy zabrałam właśnie Siostrze)
Piszę to wszystko dlatego, że wczoraj byłam na ostatniej ekranizacji i to była część, w której nic bym nie zmieniła i na pewno jeszcze nie raz ją obejrzę, bo była pełna magii.
KOMENTARZE