Czy warto nosić ubrania i dodatki w danym kolorze tylko dlatego, że jest modny?
Zdecydowanie nie. Po Waszych komentarzach pod poprzednim postem zauważyłam, że też się z tym zgadzacie - bo kolory przychodzą i odchodzą, najważniejsze, żeby kolor pasował do naszego typu urody. I bardzo dobrze, należy zachować umiar i czerpać z aktualnych trendów to, co dla nas najlepsze.
Czemu znów tyle piszę o zieleni?
Może to ma jakiś związek z moim nazwiskiem, może są jakieś inne powody - nie da się ukryć, że kolor zielony zawsze był dla mnie ulubiony, dlatego też uczyniłam go nawet jednym z głównych bohaterów mojego długiego, nigdy niedokończonego opowiadania.* Poza tym uważam, że w zielonym mi do twarzy :D
Pora na stylizację
Zdjęcia powstały podczas spaceru z Kokijażami. Chociaż były robione moim aparatem, na szybko i do tego to ja zajęłam się ich przygotowaniem do postu, to widać w nich kokijażową magię. Jeśli na tym świecie istnieje jakaś sprawiedliwość, to w ręce Marty niedługo na stałe wpadnie jakiś aparat, którym będzie mogła czarować!
*Dla wtrwałych, fragment opowiadania ;-) Zaczęło powstawać, kiedy byłam w gimnazjum i od tamtej pory sukcesywnie coś zmieniam i dopisuję.
"Eda Alis. W labiryncie życia"
"- Musimy porozmawiać. – Słowa zawisły w
powietrzu. – Z laboratorium nadeszła odpowiedź. Zbadali
tajemniczą maź z tej małej, kryształowej buteleczki.
Substancja ta
była zielona.
A jakże.
Zieleń do końca życia będzie mnie prześladować.
- Nazwali to, o ile dobrze przeczytałem,
a z wielkim trudem rozszyfrowałem te bohomazy, mazioportal...? Bardzo rzadko
spotykana rzecz, podobno. Tylko Makowie mają do niej dostęp. To znaczy, oni
znają formułę, jak takie paskudztwo stworzyć. Ale za pieniądze wszystko można
dostać... Jednak najciekawiej brzmią „skutki spożycia”. Czy wiesz, Eduś, co by
stało się z twoimi wnętrznościami...? Opuściłyby one twoje ciało i przeniosły
się gdzieś daleko, daleko stąd, do miejsca wskazanego przez kogoś, kto pragnął
takiego obrotu spraw. A tu zostałaby tylko twoja zewnętrzna powłoka. Ciało wystawiono
by w zamkniętej trumnie, by nie straszyć ciotek i kuzynek o słabych nerwach
widokiem pustych oczodołów.
Nie
wytrzymałam. Czułam, jak kleik podawany mi przez ostatnie
(godziny,
dni, tygodnie)
ruchem
robaczkowym podchodził mi do gardła. Obraz podsuwany przez moją wynaturzoną
wyobraźnię spowodował, że treść mego żołądka znalazła się na kremowej pościeli.
Przynajmniej
nie jest zielona."
KOMENTARZE