In search for lost beauty

Wzgórze Partyzantów


Akurat oddaliśmy z Łukaszem projekt rewitalizacji lubińskiego rynku, więc głowę mieliśmy zajętą burzeniem budynków, nasadzeniami drzew i tworzeniem przestrzeni społecznej, w której mieszkańcy miasta mogliby się spotykać, nawiązywać nowe znajomości oraz spędzać czas na kulturalnych rozrywkach. Po skończonych zajęciach  szukaliśmy odpowiedniego miejsca na zdjęcia i po chwili namysłu wybraliśmy Wzgórze Partyzantów. Od razu w naszych głowach pojawiły wizje tego miejsca, jako tętniącego życiem, gdzie co chwilę dzieje się coś ciekawego - niestety tylko w naszych głowach, bo miejsce to niszczeje coraz bardziej. Nasze świeżo zdobyte planistyczne umiejętności dały o sobie znać i zaczęliśmy przerzucać się pomysłami, co można byłoby tam zrobić - a pomysły to my mamy szalone! ;-)

Pamiętam, jak byłam tam pierwszy raz i robiłam zdjęcia Asi, to miejsce wywarło na mnie naprawdę duże wrażenie. Bywało tak, że za każdym razem, kiedy przechodziłam obok Wzgórza, widziałam jakąś większą lub mniejszą sesję zdjęciową, albo sama nawet robiłam tam jakieś zdjęcia. Kiedyś nawet trafiłyśmy tam z Panną Lilą na... fotel, który natychmiast stał się elementem naszej sesji zdjęciowej.

Teraz coraz trudniej uniknąć w kadrze odpadającego tynku i rozpadających się balustrad. Chociaż to też ma jakiś tam swój urok, to wolałabym widzieć to miejsce takim, jakim było w latach swojej świetności.

Wracając do stylizacji...

...to oczarowała mnie ta spódnica. Jest jednym z prezentów, który dostałam na Dzień Dziecka. Czuję się w niej doroślej niż zwykle, czasem jak jakaś szalona artystka. Chociaż jest - ze względu na rodzaj materiału - trochę sportowa, to i tak zaskoczyło mnie, że spódnicę tego typu można znaleźć w sklepie Diverse.

a zdjęcia robił Łukasz


















KOMENTARZE

"

Instagram