No cóż, kto by się spodziewał takiego miłego, ciepłego, bezśnieżnego grudnia i temperatur, które umożliwiają opatulanie się jedynie cieplejszym żakietem i koco-szalikiem? Gdyby nie cały dzień spędzony na zakupach i pieczeniu ciast, a także podłoga usłana papierem prezentowym i świąteczne skarpety na nóżkach, można by zapomnieć, że to świąteczna pora - już prędzej w powietrzu czuć czasami wiosenny podmuch.
Zwłaszcza, kiedy spaceruje się po Parku Biskupińskim i wzdłuż Odry - wiewiórki i biegacze w sportowych strojach wcale nie zapadli w zimowy sen, a trawa jest taka całkiem zielona.
Wyskakuję na chwilę z kocyka i uchylam rąbka tajemnicy - zdradzam temat kolejnego, wibbly-wobbly i timey wimey wpisu:
KOMENTARZE