Tymczasowe tatuaże z postaciami z bajek albo z motylkami przyklejanymi na ślinę (bo kto by tam przerywał zabawę i wracał do domu) kojarzą się głównie z gumami Turbo, dzieciństwem, latem i wakacjami. I według wielu osób tylko dzieciom wypada w coś takiego się bawić. A jednak rok temu bardzo popularne stały się metaliczne naklejki imitujące biżuterię. Taka wakacyjna, festiwalowa moda sprawiła, że praktycznie w każdym sklepie, łącznie z Biedronką!, można się było w takie zaopatrzyć. W tym roku szał już trochę opadł, chociaż tak naprawdę trzeba poczekać do tych prawdziwych, upalnych wakacji. Chociaż instagramowe gwiazdy nie obklejały się złotymi tatuażami na słynnej Coachelli, postanowiłam się tym nie przejmować i uzupełniłam kolekcję o nowe wzory. Jak widać na zdjęciach, postawiłam nie tylko na błysk i blask, ale również na nieco bardziej minimalistyczne wzory. I tak jak napisałam już Kasi w komentarzu - takie tymczasowe ozdoby, które można zamawiać już sobie ze swoimi własnymi wzorami, to ciekawy sposób na przećwiczenie na sobie tego typu ozdób, zanim zdecydujemy się na trwały tatuaż.
Toreb płóciennych nigdy za wiele, w końcu czasami wystarczy odrobina rozlanej kawy, wirowanie w pralce i nagle torba staje się niewyjściowa. I nadaje się wtedy tylko do noszenia ziemniaków... Ta z super rysunkiem robota przyjechała ze mną z drezdeńskiego Primarka.
Te niebieskie dzwony to zeszłoroczny, lumpeksowy łup. W końcu co chwila magazyny trąbią o ich triumfalnym powrocie, więc kiedy już trafiłam na takie, które fajnie leżą, to mogę je czasami założyć. ;-) W tym roku postanowiłam w końcu zdążyć ze zrobieniem zdjęć na tle kwitnących krzewów. Nie są to wprawdzie kwietniowe jabłonie, ale i tak śliczne!
KOMENTARZE