Wyprawa przez stany POPświadomości

Czytając książki musimy korzystać z naszej wyobraźni i opierać się na opisach autora. Przy oglądaniu filmów i seriali powinno już być inaczej, wszystko dokładnie odwzorowane, prawda? A przecież filmowcy też korzystają ze swoich sztuczek - odpowiednie kadry, czasem coś dodaje lub odejmuje się w postprodukcji (jak na przykład dodano wieżę z zegarem w serialu "Storybrooke"). Czyli co nam pozostaje, jeśli chcemy jakieś miejsce poznać tak naprawdę? Zobaczyć na własne oczy?

Na taki pomysł wpadł Kuba Ćwiek, który ze znajomymi wybrał się w podróż po Stanach Zjednoczonych, by odwiedzić kultowe miejsca na Wschodnim Wybrzeżu, które związane są z filmami i serialami. Inni bohaterowie i twórcy książki: reżyser Patryk Jurek, bloger Radek Teklak, dziennikarz Bartek Czartoryski i fotografka kreska_ (Agata Krajewska), a także ojciec Kuby Ćwieka.

Ich podróż prowadziła przez Nowy Jork, Bangor, Salem, Boston, Providence, Filadelfię, Baltimore, Waszyngton, Atlantę, Senoię, Mooresville, Nowy Orlean, Atlantic City i pewnie jeszcze jakieś miasta, o których zapomniałam. Efektem podróży jest książka "Przez stany POPświadomości" - świetny tytuł, który od razu przekazuje, z czym mamy do czynienia i to jeszcze z fajną grą słów.
Przez te wszystkie strony przebija się fascynacja Stephenem Kingiem, Lovecraftem, Poem, serialem "Banshee", Rocky'm i wieloma innymi dziełami kultury. Czasami trudno czytać o czymś, o czym nie ma się pojęcia (w moim przypadku były to produkcje studia filmowego "Troma" i filmy Kevina Smitha), ale jest to okazja, by po prostu sięgnąć po nowe rzeczy.

Z podróżnikami na pewno połączyłby mnie zachwyt nad dostępnością i różnorodnością popkulturalnych gadżetów. Niby u nas też coraz łatwiej i coraz taniej można kupić fajne koszulki, kubki itd., ale w Stanach to wszystko jest naprawdę na wyciągnięcie ręki.
Nie dziwię się też zupełnie, że odwiedzając znane z książek i filmów miejsca, zdecydowali się na odegranie niektórych scenek, takich jak odgrywanie zombie z "The Walking Dead" w Senoi, szukanie duchów w bibliotece jak w "Ghostbusters" czy wbieganie po schodach w Filadelfii jak Rocky (o czym osobny artykuł Kuby Ćwieka znajdziecie tutaj - możecie sprawdzić, czy ten sposób pisania Wam w ogóle odpowiada; możecie też przejrzeć pierwsze 40 stron książki).



Czy warto przeczytać?

Część książki, napisana przez Kubę Ćwieka (300 z 448 stron) jest napisana bardzo gawędziarskim tonem, który nie zawsze się sprawdza, przerywanym co chwila przez wiele anegdotek z przeszłości, które niekiedy nadają kontekst wydarzeniom z wyprawy, ale czasami też nużą. Szkoda, że zdjęcia kreski_ i całej ekipy nie znajdują się bezpośrednio po każdym rozdziale.
W "Przez stany POPświadomości" znajdziemy też teksty Czartoryskiego i Teklaka (które możecie przeczytać na portalu Dzika Banda), a multimedialnym uzupełnieniem wyprawy są filmy "Radziu Radzi" z próbowania różnych amerykańskich specjałów i populturowym komentarzem.

Podczas wyprawy nie wszystko było takie, jak sobie wyobrażali - remonty, barierki, brak tego specyficznego klimatu, którego oczekiwali, zbyt duże nastawienie na turystów. Czasami było też tak, że zjawiali się w jakimś miejscu, które znali z wielu filmów no i... No i co można tam zrobić jeszcze, na takim Grand Central w Nowym Jorku, zachwycić się architekturą, popatrzeć na spieszących podróżnych, położyć się na podłodze... Takie to właśnie zderzenie wyobrażeń z rzeczywistością.

Opinie o książce są zróżnicowane. Od takich, że super książka, bo taka niesamowita podróż, tyle popkultury, też by się tak chciało!!, po te, które są mi jednak bliższe - że to nie jest dobra książka. Za dużo lania wody, zbyt dużo niepotrzebnych informacji: kto się kiedy kąpał, kto do kogo dzwonił podczas planowania wyprawy, czyjego imienia akurat autor nie pamięta, te wszystkie opis niezrealizowanych pomysłów, poradnik jak wynająć kampera (po co drukować takie poradniki w dobie internetu, skoro szybko te informacje mogą się zdezaktualizować?), za mało refleksji i głębszych, popkulturalnych powiązań. Brakuje mi też konkretnej strony internetowej, która zebrałaby wszystkie dodatkowe materiały, które powstały podczas podróży. Chyba wszystko by się bardziej nadawało do stworzenia ciekawego bloga, uzupełnianego na bieżąco o krótkie teksty, zdjęcia i materiały wideo - albo po prostu cieńszą, lepiej zredagowaną książkę.


Żeby wyrobić sobie jeszcze zdanie, polecam te recenzje (wybrałam zarówno pozytywne, jak i negatywne):

recenzja książki "Przez stany POPświadomości"


Książkę bardzo chciałam przeczytać ze względu na mój nowy cykl na blogu "Serialowe miasteczka". Miałam nadzieję, że Ćwiek, zobaczywszy na własne oczy chociażby miejsca, gdzie kręcono "Banshee", czyli miasteczka Mooresville i Charlotte, da mi lepszy wgląd w te prawdziwe, amerykańskie miasteczka. I to, muszę przyznać, dostałam. Ale więcej już w lutym, kiedy pojawi się wpis na temat miasteczka Banshee w Pensylwanii ;)




KOMENTARZE

"

Instagram