Wiesz, kiedy dobrze zrobiłaś zmieniając profil bloga z szafiarskiego na miejski, kiedy z książki o modzie w PRL-u najbardziej interesuje Cię rozdział o odbudowie Warszawy... Czyli dzisiaj opowiadam o odbudowie powojennej Warszawy, powojennej mody i powojennej kobiety.
Architektoniczny cud
Wszyscy wiemy, że powojenne zniszczenia Warszawy były druzgocące. Większość miasta to były ruiny, gruzy. Zastanawiano się nawet, czy w ogóle jest sens odbudowywać stolicę, czy nie lepiej byłoby przenieść stolicę do Łodzi. A zrujnowaną Warszawę albo przynajmniej jakiś fragment starego miasta pozostawić jako pomnik upamiętniający ofiary i przestrzegający przed okropnościami wojny.
Postanowiono zrobić jednak coś dla podniesienia morale i pokazać, że powojenna Polska może podnieść się ze zniszczeń. Lubińska legenda miejska mówi, że cegły z rozebranych, poniemieckich kamienic wywieziono właśnie do Warszawy, gdzie w czynie społecznym posłużyły do odbudowy Starówki, której odbudowanie wcale nie było takie pewne. "Zabytkarze" musieli walczyć z modernistami o kształt zabudowy, więc pośrednio również o dominującą narrację - czy pielęgnujemy narodowe tradycje i odbudowujemy pozycję mieszczan czy kierujemy się w stronę socrealizmu.
Tych kamienic, których tak bardzo nam teraz szkoda, wtedy nie ceniono - zabudowa była zbyt gęsta, ulice wąskie, mieszkało się w nich fatalnie. Blokowiska miały być odpowiedzią na głód mieszkaniowy, który w Warszawie panował od zawsze, a Starówka i Zamek Królewski z Kolumną Zygmunta miały być symbolem odradzającego się państwa. Te wysiłki doceniło UNESCO, wpisując Stare Miasto na Listę Światowego Dziedzictwa, jednak nie ze względu na walory architektoniczne czy historyczne - bo cała ta zabudowa jest tak naprawdę misz-maszem wyobrażeń o dawnej Warszawie z modernistycznymi i socjalistycznymi ideami.
![]() |
Rynek Starego Miasta, 2014 |
Maria Chrząszczowa, "Plac Napoleona", 1945, Warszawa, źródło: Muzeum Literatury |
Bo jak poradzić sobie z taką tragedią? Można ją rozpamiętywać i nigdy nie zapomnieć; albo można spróbować żyć.
Uważałam, że niezwykle ważne dla psychicznego odrodzenia się jest wyrobienie przekonania, że mimo tych wszystkich okropieństw, które się stały, i tego, co nadal było tak trudne, trzeba żyć normalnie, pełnią życia, na którą składa się także ubiór i uroda.
Jadwiga Grabowska
Dlatego Jadwiga Grabowska swój pierwszy butik w zrujnowanej Warszawie nazwała "Feniks", bo odrodził się z popiołów. Niestety przetrwał tylko dwa lata, ale Grabowska nie poddała się i dalej tworzyła modę w Polsce.
Zaraz po wyzwoleniu wszyscy moi krewni i znajomi odbudowywali zniszczoną stolicę. Ja natomiast postanowiłam odbudować polską kobietę. Gdy skończyła się wojna, Polki pragnęły jak najszybciej o niej zapomnieć. Chciały znów zacząć ładnie wyglądać.
Jadwiga Grabowska
Warszawa, 22 lipca 1947, fot. PAP/ Stanisław Dąbrowiecki. Święto Odrodzenia Polski, zabawa ludowa na chodniku, źródło: Newsweek
|
Na miłość boską, niewiasty, zajmijcie się czym innym! Nikt Wam przecież nie broni ładnie wyglądać. Ale naprawdę nie można zbyt wiele czasu na to marnować, kiedy jest tyle ważnych rzeczy do zrobienia.
"Przekrój", 14 lipca 1945 rok, źródło: culture.pl
Moda uważana jest często za jakieś dyrdymały - ale osoby tak uważające po prostu nie wiedzą, jaki wpływ moda może mieć na nasze życie, że to nie tylko zakładane na grzbiet ciuchy; to coś zdecydowanie więcej. Po wojnie miała dawać poczucie wolności, przemycać kulturę europejską - kopiowanie trendów, przywiezionych przez dziennikarzy prosto z Paryża, w paczkach z Ameryki do podhalańskich górali czy przez dzielnych marynarzy, to zbliżało do Zachodu, a może otwierało na zachodnie wartości także głowę?
Moda jest ważna, gdy o coś walczy.
Barbara Hoff
Kobiety w jedwabnych pończochach ze szwem, Warszawa, 1946, fot. E. Falkowski / CFK / Forum, źródlo: culture.pl |
Projektowanie modnych ciuchów dla zwykłych ludzi było jak pokazywanie światełka w tunelu. Ta moja moda to było wpuszczenie świeżego powietrza z Europy. I władza to rozumiała - zdarzały się w 'Przekroju' interwencje cenzury w sprawie fasonu kiecki.
To wszystko nie było łatwe; Aleksandra Boćkowska, autorka książki opowiada o tym jako o walce na różnych frontach - nie tylko walką światopoglądową, ale walkę z systemem, o przydziały materiałów i guzików, o szycie rzeczy ładnych i potrzebnych tu i teraz, a nie za rok, bo tak zakłada plan. Również jako walkę w kolejkach o limitowane egzemplarze, kiedy to policja musi uspokajać tłum.
Pod koniec lat siedemdziesiątych, miałem już wtedy wygląd punkowski, godzinami wystawaliśmy na rogu Nowego Światu i Alej Jerozolimskich. No więc stoję, strzelam szlugiem, poprawiam fałdę na spodniach, jest godzina, powiedzmy, piętnasta, panowie w szarych garniturkach i beretach z antenką wychodzą z biur. I nagle jeden z nich podchodzi do mnie i konfidencjonalnie szepcze: „Bardzo dobrze, dawaj tym mieszczuchom”. W sumie tego właśnie chcieliśmy: dopierdolić mieszczaństwu, być w kontrze do karnej kompanii idącej do pracy.
Tomek Świtalski
Zanim udało stworzyć nowe sklepy, uruchomić zakłady krawieckie czy tzw. "ciuchy", czyli protoplastów dzisiejszych lumpeksów, dominowała moda "darowano-szabrowana" - wyciągnięte spod gruzów materiały czy nawet kołdry, wszystko było na wagę złota. Co się dało - było przerabiane, skracane, farbowane, dorabiano elementy z włóczki; szyto samemu i u krawców. Takich codziennych ubrań niewiele pozostało. Część zbiorów w zeszłym roku można było oglądać na wystawie "Modna i już. Moda w PRL.".
Tytułowe wielbłądy pojawiają się we wspomnieniach spisanych w książce. Jest to wzór na sukienkach zaprojektowanej przez Barbarę Hoff albo markę Pierre d'Alby z Paryża - teraz już nikt nie jest pewien.
Magda Umer w sukience z wielbłądzim wzorem | Plakat filmu "Trzeba zabić tę miłość" z Jadwigą Jankowską-Cieślak, źródło: kobieta.gazeta.pl |
Reklama dźwignia handlu, data nieznana, Warszawa. Fot. PAP/Bolesław Miedza, źródło: Newsweek |
Przestrzenność naszych placów, wspaniałe perspektywy ulic, monumentalna skala elewacji i szlachetna architektura wnętrz przemawiają najprawdziwiej i najpełniej w zestawieniu z radośnie uśmiechniętym, coraz lepiej i piękniej się ubierającym człowiekiem, który jest nieodłącznym elementem wszystkiego „Nowego” w Polsce.
Warszawa 1946, fot. PAP/Jerzy Baranowski. Kobieta wywiesza pranie na sznurach rozciągniętych pomiędzy balustradami wiaduktu Pancera, źródło: Newsweek |
A co działo się dalej, w powojennej modzie i warszawskiej architekturze, to już tematy na kiedy indziej.
"To nie są moje wielbłądy. O modzie w PRL" Aleksandra Boćkowska
Wydawnictwo Czarne, 2015 rok
Wszystkie przedstawione cytaty pochodzą z tej książki
KOMENTARZE