Projekt Rośliny

projekt rośliny recenzja

Tym razem sięgnęłam po książkę, która nie jest o architekturze! Jest za to o roślinach, bez których nie wyobrażam sobie ani swojego mieszkania, ani swojego miasta.


Rośliny w końcu dają nam tlen, walczą ze smogiem, ich zielona barwa relaksuje nasz wzrok, pięknie pachną, mają właściwości lecznicze, są domem dla zwierząt czy pożywieniem dla ludzi... No chyba nie muszę Was przekonywać, że rośliny są super.


Ola Sieńko i Weronika Muszkieta napisały książkę o roślinach domowych - "Projekt Rośliny". Ciężko mi sobie wyobrazić dom, w którym nie ma chociaż jednej roślinki. A coraz częściej domowe przestrzeni zamieniają się w prawdziwe dżungle, którymi trzeba się opiekować trochę bardziej, niż podlewając raz w miesiącu. Dziewczyny przekonują, że opieki nad roślinami można się nauczyć, nie potrzeba żadnych supermocy, trzeba tylko obserwować swoich podopiecznych, reagować na ich znaki i okazywać im dużo miłości.
Tak okazuje się miłość roślinom - przytulając i biorąc czasem na ręce.
Z książki nie tylko dowiecie się najważniejszych zasad pielęgnacji roślin czy pierwszej pomocy, ale na pewno też lepiej zrozumiecie potrzeby poszczególnych gatunków. W końcu dużo zależy od tego, jakie warunki mieszkaniowe możemy im zapewnić, jakie będą miały oświetlenie i wilgotność powietrza. Sama na przykład po raz kolejny utwierdziłam się w przekonaniu, że powinnam więcej uwagi poświęcić podłożu, w jakie przesadzam swoje rośliny. Jeszcze sporo nauki przede mną!
projekt rośliny recenzja
Na zdjęciach dojrzałam też miejcówki, które i ja fotografowałam - przychodnia na Dobrzyńskiej
"Projekt Rośliny" można też potraktować jako taki swoisty katalog, pełen pięknych zdjęć i inspiracji. Na fotografiach zobaczycie pełne zieleni wnętrza, sposoby na aranżacje przestrzeni, różne rodzaje doniczek, zawieszek, a przede wszystkim takie gatunki roślin, o których nawet nie wiedzieliście, że koniecznie potrzebujecie ich w swoim życiu.

Ola i Weronika nie tylko napisały książkę, ale na co dzień zajmują się sprzedażą roślin na Nadodrzu  i aranżowaniem za zamówienie przestrzeni biurowych, mieszkalnych czy kawiarnianych. Dziewczyny udało mi się poznać podczas grudniowej Nocy Nadodrza, kiedy odwiedziłam je na Kluczborskiej. Po czym okazało się, że tak naprawdę gdzieś już tam się znamy, bo chodziłyśmy do tego samego liceum w Lubinie! Z jednej strony, mam nadzieję, że to oznacza, że dziewczyny stworzą jakąś roślinną filię w Lubinie,a  z drugiej strony... Będzie ciężko powstrzymać się przed zakupami! Bo obecnie nie ma tu za bardzo gdzie kupić fajne, zdrowe okazy roślin, które mi się podobają.
Rośliny, ul. Kluczborska 3 we Wrocławiu
Dziewczyny opowiadają, że takie prawdziwe oczarowanie roślinami zaczęło się u nich we  wrocławskim ogrodzie botanicznym. I ja zupełnie się temu nie dziwię, bo to bardzo magiczne miejsce, a już zwłaszcza szklarnie z sukulentami.

Mateusz: Czy do rośliny można się przywiązać? Ola: Zdecydowanie tak. My nazywamy to tworzeniem "mikrorelacji". I chodzi tu nie tylko o sentymentalny stosunek do rośliny, którą otrzymaliśmy od kogoś bliskiego, ale właśnie o kontakt z żywym organizmem.

Ja do moich roślin czuję się bardzo przywiązana, codziennie do nich zaglądam, patrzę, czy ładnie rosną, cieszę się na każdy nowy listek! 

Specjalnie dla Was zrobiłam listę moich roślin: monstera dziurawa i perforowana, dwa lasy w słoiku, pięć ananasów, dwa aloesy plamiste, dwa kaktusiki, trzy sansewierie, sześć pomidorów, grubosz Hobbit, trzy gromadki rojników, trzy eszewerie, coś kwitnącego na fioletowo, pięć wiaderek z ziołami i kilka sukulentów, których nazw nie znam. To dużo czy mało? Dla mnie chyba jednak wciąż za mało, wciąż czuję niedosyt!





Wpis jest częścią mojej serii Książka na każdy miesiąc. Do tej pory pojawiły się na blogu recenzje takich pozycji:


KOMENTARZE

"

Instagram