Atlas wysp odległych

Pięćdziesiąt wysp, na których Judith Schalansky nigdy nie była i nigdy nie będzie. 

(i ja prawdopodobnie też na nich nie będę.)
atlas wysp odległych

Kiedy przyjrzeć się mapom, łatwo zauważyć, że w ich centrum zawsze są obiekty duże, uważane za najważniejsze. To dużo o nas mówi. Na mapie Stanów Zjednoczonych Alaska i Hawaje są gdzieś wciśnięta w kącie w dodatkowej ramce, a Nowa Zelandia często znika z mapy świata, co ostatnio przydarzyło się również IKEI.
A Judith Schalansky właśnie te wyspy i wysepki postawiła w centrum, poświęcając im "Atlas wysp odległych" i stawiając je w centrum ich własnych map i historii. 

Każda wyspa pełni tu funkcję zwierciadła, w którym odbijają się ludzkie marzenia, żądze, zbrodnie, ponieważ wiele z nich stało się miejscami celowego odosobnienia, rozmaitych eksperymentów społecznych (w skali mikro), a niektóre do dziś pozostają niezamieszkałe.

I każda wyspa ma swoje tajemnice. Historie szczęśliwe i te, które źle się zakończyły. Katastrofy morskie, wojny, zniknięcia, choroby, wielkie odkrycia, wielkie tragedie. Wystarczy zapoznać się z kilkoma tylko opowieściami (to nie są ani eseje, ani opowiadania, ani poematy, ani encyklopedyczne notatki), by rozumieć, dlaczego te wyspy w większości pozostały niezamieszkałe. Nie były nic do zaoferowania lub były położone zbyt daleko od lądu. Lub tylko z pozoru były wyspami rajskimi.

Raj jest wyspą. Piekło też.

Nie ma tu wysp większych, niż Wyspa Wielkanocna. To ona, zajmując całą stronę poświęconą na jej mapę, wyznaczyła skalę dla pozostałych 49 miejsc. Ale nawet jeśli dana wyspa jest mała, to jest w centrum, nikt jej nie przegapi, nikt o niej nie zapomni.

Książka to zestawienie wypranego błękitu mórz i oceanów z pomarańczem oznaczającym obecność tego, co zbudowali ludzie. Czasami gdzieniegdzie pojawia się zabrudzona biel lodowców. Pod względem kolorystycznym jest to pozycja minimalistyczna. I chociaż pięknie zaprojektowana w bardzo przemyślany sposób, dla niektórych pewnie - nudna. Surowa. Brakuje zieleni, oznaczającej roślinność, wszystkie wyspy wydają się zimne, puste, a przez to jeszcze bardziej odległe.

Kolor pomarańczowy pojawia się również na mapach poszczególnych oceanów i na materiałowej wstążeczce, dość rzadko spotykanym obecnie elemencie książek. Widać, że autorka Atlasu jest przede wszystkim projektantką książek, a dopiero później pisarką.


A czy można w ogóle napisać coś o miejscach, w których nigdy się nie było? Całą wiedzę trzeba czerpać wówczas z encyklopedii, wiedzy i relacji z podróży innych ludzi. W wywiadzie z Zofią Król Judith mówi:
Gdyby świat nie był jeszcze całkowicie znany, pewnie zostałabym odkrywcą i podróżowałabym do najodleglejszych miejsc. Ale w tej sytuacji pozostaje mi zostać w domu i pisać. Realność jest przeceniona. Uśmiecham się, kiedy widzę mój atlas z tym podtytułem w działach podróżniczych, obok przewodników i wspomnień odkrywców, obieżyświatów i wspinaczy.
I dalej jeszcze:
Moje historie o wyspach opierają się na źródłach opisujących fakty, nic nie wymyślałam, ale jestem przecież odkrywcą tych źródeł, wyszukuję ich często w rzadkich księgach. Przeobrażałam tekst i przywłaszczałam go sobie, jak żeglarze przywłaszczają sobie lądy, które odkryją. 
Jednak zanim wyruszycie w wyprawę na te odległe wyspy, warto zacząć od przedmowy autorki, w której opowiada, jak rozpoczęła się jej miłość do map i atlasów, do podróży palcem po mapie. W tych słowach prosto z serca znalazłam odbicia uczuć, które i mi się udzielają, kiedy patrzę na mapy, plany miast, kiedy przeglądam atlasy.

Pozostawię Was teraz z cytatem, również ze wspomnianego wyżej wywiadu i obietnicą, że niedługo zabiorę Was z sobą na wyspy i lądy nie tyle odległe, co... niebyłe.
Wspominałaś w wywiadach, że to, że się urodziłaś w NRD, wpłynęło na twój sposób myślenia o przestrzeni. Nie mogłaś nigdzie pojechać, więc podróżowałaś palcem po mapie. Ja się urodziłam w tym samym czasie w komunistycznym kraju, ale przecież kiedy byłam dość dorosła, żeby podróżować, mogłam już to robić bez problemu. Czy to dla ciebie wymówka, żeby nie musieć podróżować?
Ludzi kuszą dalekie podróże, bo chcą głębiej poznać samych siebie z dystansu, rozpoznać się w odbiciu tego, co inne, wspinając się na ośmiotysięcznik albo pielgrzymując, czy jadąc na samotną wyspę. Ale przecież wszędzie, gdzie jedziemy, zabieramy też samych siebie.



Ten wpis o książce jest częścią częścią mojej serii Książka na każdy miesiąc. Do tej pory pojawiły się na blogu recenzje takich pozycji:

KOMENTARZE

"

Instagram