Islandia, kraina lodu


Zaczynamy z grubej rury, czyli od jednego z bardziej malowniczych zdjęć, jakie mi zrobiono. Ale w końcu to Islandia, więc wiadomo, czego się spodziewać - epickich widoków.

Nie pamiętam, kiedy właściwie zaczęliśmy myśleć o wyprawie na Islandię jako o planach, a nie tylko marzeniach, ale gdy w grudniu padło hasło "A może Islandia w lutym?", to właściwie nie musieliśmy się zbyt dużo zastanawiać. Tanie bilety szybko zostały kupione, auto zarezerwowane, noclegi zamówione, jedzenie i ciepłe ubrania - uzupełnione. I nagle nadszedł ten dzień - wylądowaliśmy na tej odległej wyspie, która, zgodnie ze swoim imieniem, pełna jest lodu.


Teraz zapraszam na segment poświęcony wodospadom:
Coś bardzo powszechnego - małe lodowisko. Albo masz raczki, albo się ślizgasz!


Parę słów o pogodzie, która trafiła nam się całkiem niezła, nie licząc jednego popołudnia, kiedy zawierucha była taka, że przesuwała samochód w ruchu i wręcz przewracała! Wcale nie było tak źle, jak nas straszono no i nie zmieniała się co 10 minut, nie było też bardzo dużego mrozu, ale wiatr nawet jeśli nie był silny, to był bardzo przenikliwy. Jak widać też po zdjęciach, trafiło nam się całkiem sporo słońca i ani mililitra opadów. Jednego popołudnia wiatr całkowicie ustał, temperatura skoczyła do 5⁰C i było cudownie...

Ostatnio gram w Wiedźmina 3 i w niektórych miejscach czułam się jak w plenerach z gry, zwłaszcza tych ze Skellige, dlatego nasze wypożyczone auto nazwałam Płotką.


Jednym z największych wyzwań było powstrzymywanie jęków zawodu, kiedy nie udało się namówić kierowcy na zatrzymanie lub nie było na to po prostu miejsca. Bo nie da się ukryć - żeby zobaczyć jak najwięcej miejsc i widoków, trzeba spędzić trochę czasu w samochodzie. A że piękne widoki trafiają się co chwilę, to trzeba zdławić w sobie chęć złapania wszystkiego na zawsze i trzeba te pejzaże po prostu chłonąć i zapamiętywać.


Na lotnisku w Keflaviku można zadeklarować swoją zgodę na islandzkie warunki użytkowania. Jeden z punktów mówi o robieniu zdjęć tak pięknych, że dech zapiera, ale w sposób odpowiedzialny, bez narażenia życia. Więc kilka z tych najpiękniejszych widoków przywieźliśmy ze sobą tylko w naszych głowach :)

A skoro już była mowa o Płotce, to nie mogę nie wspomnieć o niesamowicie włochatych i wytrzymałych islandzkich koniach, które z daleka przypominają słodkie kucyki Pony. Tak naprawdę to jedne z niewielu zwierząt, które można tam spotkać - ale wypatrzyliśmy również renifery, które i na zdjęciach wyżej się pojawiły. Zauważyliście? ;) Podobno na Islandii mieszka również jakaś szalona liczba owiec. Mówię, że podobno, bo my widzieliśmy dwie!

Za mało Wam Islandii? Na pewno pojawią się jeszcze wpisy zawierające gejzery! wulkany! gorące źródła! domki! Reykjavik! więcej lodu! Więc na pewno warto będzie tu zaglądać. Ponieważ ten kierunek podróży jest coraz popularniejszy, mogłabym podzielić się jakimiś wskazówkami odnośnie planowania i przygotowania, jeśli byłoby na to zapotrzebowanie - albo możecie do mnie napisać, postaram się odpowiedzieć wyczerpująco o naszych przygotowaniach.

A jak widzicie na mapie poniżej - zobaczyliśmy tylko niewielki kąsek islandzkich przysmaków. Teoretycznie zobaczyliśmy prawie wszystko, co chcieliśmy - nawet małą zorzę! - ale wiecie, jak to jest z takimi miejscami, zawsze pozostaje niedosyt! Czeka więc na nas cała północ i cały interior - może latem...? ;)

KOMENTARZE

"

Instagram